SURPRISE ON A DATE
Doszłam! Och, Erin zboczeńcu, hihihi, ale jesteś dziwna, pf. Zamknij się, debilko, gdzieś tam w tym pięknym parku, z tysiącem ohydnych gołębi i grubiutkich dzieci bawiących się w brudnym piasku, czeka na ciebie ON. Tak tak, skarbie, on, Pan Od Piłki, Luke Brooks, Pan Ratownik, jak tam sobie chcesz. Gdzieś tam czeka na ciebie, bo się spóźniłaś, łamago.Z przyzwyczajenia wyjmuję swój telefon i patrzę na godzinę. Nie jest tak źle, sześć minut przed czasem. Oj, kochanie, czemu ty jeszcze nie startujesz w jakiś zawodach, co? Toż ty masz taki talent, że hoho. Dobra, koniec, skup się Er, twój cel to Pan Zawsze Przystojny i Pomocny Brooks, pewnie będzie wyglądał, tak, że moja podświadome ego da mi mentalnego kopa w dupe i powie ,Co ty robisz z takim ciachem, co brzydalcu?' Hehe, dobre sobie. Jak sobie przypomnę wzrok niektórych dziewczyn z tego nieszczęsnego dnia, to, aż mnie w żołądku skręca, a najgorszy był ich wygląd. O Boże... po co się malować w lato? W dodatku w Australii? Kraj przy równiku, a dziewczyny oczywiście muszą się malować, pf. A później się dziwią, że krzywe mordy mają. ERIN! O czym ty do cholery gadasz, co? Jezus Maria, gdzie ty zaszłaś, co dziecino? Do harcerzy trzeba cię zapisać to się nauczysz koncentracji, chyba do harcerzy, nie wiem. Dobra, nevermind, my tu gadu-gadu, a na jednej z ławek siedzi Lukuś Brukuś i wierci się jakby miał owsiki w tyłku. Ach, piąsia Erin, tyi te twoje pojazdy, ach. Zażądzam koniec obrad, moje panie. Dyskusja skończona.
Biegne, ale tak na luzie (co ja plote?) żeby nie było, że aż tak się przejmuję, nie no nie, ja Erin Zawsze niedostępna Clark mam kręcić sobie włoski przy chłopakach? O, co to, to nie.
- Cześć Lukuś Pukuś. - No nie, następne przezwisko? Ma się ten talent, no nie?
- O, hejka gazusiu. Hmm, niezbyt to do ciebie pasuje... zresztą, wymyślimy coś. - Ach, jak słodko..
- Tak tak, jasne, ale Erin wystarczy.
- Och, po co te nerwy? Wciekus, tak jak lubie. - Nie wierzę.. czy pan gentelman Brooks, potraktował mnie tak, jak dziewczyny w tych wszystkich tanich serialach amerykańskich? No nie...
- Ominę ten brak szacunku do mojej cennej osoby. - wypięłam się jak jakaś kobra i poszłam kilka kroków na przód. - No idziesz czy nie? Chyba, że nie mieliśmy tam iść.
- Tak właściwie, to chciałem żebyśmy sobie posiedzieli, ale jak wolisz. - Och, no masz ci los. Nie lubie wybierać takich rzeczy, bo później będzie wszystko na mnie.
- A mi to tam obojętne. Na której ławce siedzimy?
- Obojętnie. - to tak się teraz bawimy, tak? Wszystko obojętne? No to świetnie, wdepłam w super-fajną randkę, na której będziemy ciągle mówić ,obojętne'. Oby nie.
- Ok. - siadamy na poprzedniej ławce, na której siedział Brooks. Mija czas, bardzo miło przyjemnie, słońce grzeje ptaszki ćwierkają, dzieci piszczą, psy szczekają, fale szumią, o czym my to? Aa, no tak. Siedzę sobie z Panem Lukiem na ławeczce i omawiamy produkcję słomek do picia. No bo jak się takie coś robi, co? Przyznaję się bez bicia - ja nie wiem.
~*~
Nie minęło pół godziny, a my zjedliśmy już kilka porcji lodów. Luke miał racje, to najlepsza lodziarnia na świecie! Ciekawe czy przyprowadza tu każdą dziewczynę... O, co ja widzę, zazdrosna Erin, to rzadki widok, muszę zrobić zdjęcie, poczekaj, nigdzie się nie ruszaj. Ach, zamknij się.
- Tyłek mnie już boli od tej ławki, chodź. - Dobrze, że to powiedział, bo swoją drogą, te metalowe ławeczki wcale nie należą do najwygodniejszych, no cóż.
Idziemy sobie, wszystko gra, tralala, nieważne. Luke jak na gentlemana przystało podał mi swoje ramię , żebyś przypadkiem się nie wywróciła, my lady'. Jasne jasne, prędzej on by mi nogę podłożył, a ja bym się wyłożyła jak głupia na ten ohydnie brudny piasek, niż sama bym się przewróciła. O Jezu, zamknij się Erin, takiego cudownego masz chłopaka koło siebie, a myślisz o jakimś piasku. Taka strata, taka strata...
- No, ale powiedz, kochanie, chyba cheeseburger to najlepsze co mógł człowiek wymyślić, no, bo patrz, samym hamburgerem się nie zapchasz, prawda? Szczególnie tym co dają w McDonaldzie, tak nawiasem mówią, a jak weźmiesz sobie takiego cheeseburgera, to od razu banan na mordzie, bo to i duże, i soczyste, no i z podwójnym serem, oczywiście. Eh, zjadłbym sobie tego cheeseburgera...
- Hahaha, Brooks, dobre.- przyznałam racje mojemu kompanowi. - Wiesz co? Tylko mi ochoty narobiłeś tym gadaniem. - trzasnęłam go w ramię, ale nie tak mocno, no gdzie. Jeszcze sobie pomyśli o mnie jak o psychopatce i co będzie?
- Ochoty na co? - Jak ja go zaraz... ujdu3fb. Idiota zaczyna się śmiać i poruszać dziwnie brwiami.
- No na jedzenie, zboczeńcu. Pf, kto cię wychował, co? - Chyba nie daję rady grać takiej poważnej, bo też wybucham śmiechem. Na dodatek strasznie zakręciło mi się w głowie i kichnęłam. Na szczęście w porę zdołałam opanować ruchy rąk i zakryłam sobie usta dłońmi. Przy okazji wyobraziłam sobie jakże śliczny obrazek, aha, już to widzę. Ja cała czerwona przepraszająca obsmarkanego przeze mnie Luka. Hahah, nie, nie i jeszcze raz nie, nie zrobiłabym mu tego. Nie jestem samobójcą.
- Dobra motorku-Erin, przysiądźmy na chwilę, bo mnie już nogi bolą. Ja to nie wiem co ty bierzesz, ale masz kondycje, nie ma co. - A nie mówiłam, kotku? Masz to coś w genach, a może miałaś dziadka Kenijczyka? A może się udław?
- Jasne, usiądźmy. Podniosę cię na duchu, mnie też bolą nogi, nie ma co. Ten piasek chyba ma jakieś specjalne moce. Haha, co ja bredzę?- śmieje się jak idiotka, a Luke patrzy się na mnie jak krowa w mur. O co mu chodzi? Dobra, Erin, robisz z siebie idiotkę. przestań.
- Mogę ci zrobić zdjęcie? - wtf? Po co mu moje zdjęcie, co?
- A co, masz puste miejsce przy moim kontakcie?
- Nie, znaczy tak, też, ale ślicznie wyglądasz. - I uwaga, uwaga. Pewnie większość by teraz spuściła głowy, strzeliła buraczka, itp. itd., ale ja, ja drodzy mili nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać jak powalona. Luke ma rację, muszę coś brać, a może to te ostatnie ciasteczka co zrobiła babcia, hm?
I co za chwilę słyszę? CYK! Tak tak, wielkie, głośne i przerażające CYK! hahah, Erin, co ty wygadujesz? Haha. Chyba, hahah Luke, haha zrobił, hahah, mi, haha, zdjęcie hahaha, Jezu, mój brzuch...
- Dobra, mamy to. Awh, aleś ty pinkna, moja droga Erineczko. No zobacz, zobacz.- zaczął wymachiwać mi telefonem, przed twarzą.- Mogę wstawić na twittera, prawda?
Co? Jaki Twitter? Aa, już wiem, ale ja tam dawno nie wchodziłam, jeny!
- Jaki masz nick? A w ogóle masz tam konto? - Powiedz, że nie. Przecież i tak nie pamiętasz hasła.
- Nie, nie mam, a mam założyć?
- NO JASNE! Boże, Erin, dziecko drogie, jeszcze się pytasz?- pauza- Chodź, ja tez zgłodniałem.
~*~
I tak właśnie trafiliśmy do słynnego McDonalda, siedząc po prawej stronie lokalu w przytulnym koncie. Ach, nici po moim ,odchudzaniu'.
- Przepraszam, Luke, prawda? Czy mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - Po raz drugi dzisiaj: WTF? Na co jej (po raz drugi dzisiaj) zdjęcie Luka, co? Czy ja o czymś nie wiem?
- Em, jasne. Chodź tu. - Czy on własnie do niej zamruczał? Co się dzieje, halo, baza do Eriiin, halo odbiór, co się dzieje, kapitanie Erin, halo, odbiór.
- Em, zrobiłabyś nam zdjęcie? - Czy ta dziewucha właśnie coś do mnie gada? Pf, a zrobię im takie zdjęcie, że klisza pęknie. Ja jej dam, przeszkadzać w randce (chyba randce) Erin Clark i Luka Brooksa. A co do tego zgreda Luka, to czemu jakieś dziewuszysko chce sobie robić z nim zdjęcie, co?
- Jasne, jasne. - Na twarz wpływa mi sztuczny uśmieszek numer sześćdziesiąt cztery. Biorę od tej głupiej jędzy jej głupi różowy aparacik, o, jeszcze dała mi telefon, jak miło. Ile ona chce tych zdjęć do cholery? Chce je gdzieś sprzedać, czy co?
Pstryk na aparacie i pstryk na telefonie. O, jak ślicznie razem wyszli, tylko wymazać tą tapeciarską żabę ze zdjęcia i cycuś blancyk, czy jakoś tak.
CO. ONA. DO. DIASKA. ROBI. CO?
Ta ropucha siedzi tu już jakieś pięć minut od mojego oświadczenia, że zdjęcie zrobione i podrywa MOJEGO ( no dobra, nie mojego) LUKA. Że też jej nie wstyd.
A ja tylko siedzę, na przeciwko nich, oczywiście, popijając szejka czekoladowego i tępo wpatrując się we frytki, których nie było dane nam w spokoju zjeść, bo przyszła ta sucz. DO PIEKŁA Z NIĄ. Boże, ratunku.
- Co się nie odzywasz, Erin?- O, nareszcie sobie o mnie przypomniał, pf. Wiedziałam... albo nie, nie wiedziałam, że tak to się skończy. Czy ja wyglądam jak tępa idiotka, żeby... Tak, Erin, właśnie tak wyglądasz. Och, zamknij się.
- A nic, nic. Nie przeszkadzajcie sobie. - syczę najgroźniej jak umiem i odwracam wzrok. Luke chyba pojął, że jest coś nie tak, bo próbował chwycić moją dłoń, którą szybko zabrałam. A niech ma za swoje, perfidny zdrajca. Zaraz po moim szybkim uniku wlepiam wzrok w tą nadętą, głupią ropuchę, która wszytko zepsuła. Na dodatek, ona też się na mnie gapi, ba, i to jak się gapi. Jakby oczy mówiły, to jej by powiedziały: Spadaj z tąd, Luke i tak już jest mój. Czy coś w tym stylu. Och, Erin, naprawdę tak myślisz? Przestań się zadręczać kochanie. Znowu ty? Cicho siedź!
- Och, gdzie moje maniery, nawet nie wiesz Erin, jak ma na imię nasza koleżanka. - mruczę pod nosem, o tym, że mam głęboko gdzieś, jak nazywa się ta żaba. Dla mnie i tak będzie przebrzydłą jedzą, która popsuła mi najlepszy dzień życia. Już nie mogę się doczekać komentarzy Simone na jej temat, kiedy już jej o tym powiem.
- Ashley, to jest moja kochaniutka Erin. Erin, poznaj naszą fankę, Ashley. - Co? jaka fanka? O czym on mówi? Znowu nic nie rozumiem.
- Tak tak, cześć.
- To ja już nie będę przeszkadzać wam w jedzeniu. Luke, skarbeńku, mój numer masz na serwetce, zadzwoń. - I zrobiła telefon z dłoni machając nim do Luka, suka jedna. HOUSTON, MAMY PROBLEM! ERIN, STÓJ, ZNACZY SIEDŹ SPOKOJNIE! Ciii, i tak wiesz, że do niej nie zadzwoni. I tak wiesz, że ona ma z jakieś 14naście lat. I tak wiesz, choć może i nie wiesz, ale Luke chyba nie lubi grubaśnych lam, które liżą się do niego w McDonaldzie.
- Em, ta, cześć, miło było cię poznać, Ash. - Och, Luke, jakiś ty milutki. Najlepiej idź ją od razu przeleć, co? Odwracam wzrok, tylko żeby nie patrzeć na tą wstrętną... ach, zużyłam już wszystkie przezwiska.
- Erin, coś się stało? Bardzo cię za to przepraszam, ale wiesz, taka wada bycia...
- No właśnie, kim ty jesteś, co? Powiedz mi, bo ja nie wiem. - Opieram się o stół łokciami, kładę głowę na dłonie i wlepiam wzrok w Luka.
- No, dalej.
- Naprawdę nie wiesz? - Luke łapie się za głowę, pewnie lekko oszołomiony. Zaraz później szeroko się uśmiecha, a jego brwi jadą niebezpiecznie ku górze. Co on do jasnej cholery kombinuje, co? - Hmm, Janoskians, no wiesz... nic? O jeny... poczekaj. - ten mały kombinator wystukuje coś na tym swoim szpanerskim telefoniku i podaje mi go. Och, z jaką gracją. Ciekawe co by zrobił, gdybym go upuściła, tak, oczywiście przez przypadek.
Wracając do telefonu, na ekranie widzę logo youtube, jakieś filmiki, no i hasła pasujące do ,Janoskians'. O co mu chodzi
-Obejrzyj sobie. - No nie gadaj, Brooks.
Klikam byle jaki filmik i co widzę? Luka, znaczy dwóch Luków. Do tego trzech innych chłopaków. No nie wierze... ale ja jestem głupia.
- O Boże, ale ja jestem tępa... No nie mogę.
- Ej, Erin, wcale nie jesteś głupia, znaczy... o co ci chodzi?
- Mieszkam w Melbourne od urodzenia, nigdzie się stąd nie ruszałam, więc czemu nigdy o was nie słyszałam, co? Jeny... właśnie pokazałam, jaka ja jestem na czasie, pf. Ale idiotka. - Teraz serio spaliłam buraka. Jeny. nagle wszystko się ułożyło w całość. Te wszystkie dziewczyny krzywo się na mnie patrzące, ta fanka. Erin, dobra rada: nie wychodź z domu do końca wakacji.
- Ej, nie, nie. No coś ty, wcale nie jesteś głupia, po prostu o nas nie słyszałaś i tyle. No już, uszka do góry, nie przejmujemy się tym, dobrze? - Nie, nie myśl sobie, że wypuszczę twarz z mojej kryjówki. Co to, to nie. Będę tu tak siedzieć, póki mnie nie wygonią.- Erin, nie przejmuj się tym. To nic takiego. Znaczy, powiedz mi, jesteś na mnie zła?
- Nie, nie, znaczy jestem, ale raczej na siebie. Och, Luke, wybaczysz mi, że nie wiedziałam kim jesteś? - IDIOTKA! Przecież wiesz, że jak tylko sobie pójdziesz, to będzie się śmiał razem ze swoimi braćmi z twojej głupoty.
- No coś ty Erin, nawet mi przez myś nie przeszło, żeby się na ciebie gniewać, no bo za co? Oj Er, już, koniec smutków. Dawaj, kto pierwszy wypije cole? Ostrzegam cię, jest straasznie gazowana.
~*~
Kto by pomyślał, że Luke Brooks, od którego dzisiaj dowiedziałam się, że jest sławny, nie będzie miał mnie dosyć. Mnie, Erin nudziary. A czemu tak myślałam? Bo, kiedy już zjedliśmy swoje niezdrowe żarcie, poszliśmy się przejść o dziwo trafiliśmy aż pod mój dom. Było mi naprawdę przykro, że to już koniec naszej randki, tfu, spotkania, ale Luke nie miał zamiaru się ze mną żegnać (chociaż nie było już tak wcześnie). Siedzieliśmy, więc na moich schodach i rozmawialiśmy o tym, co będziemy robić w wakacje. A żebyście widzieli moją minę, kiedy ten Cud Chłopak powiedział mi, że chętnie by wyszedł ze mną jeszcze nie jeden raz.
A teraz jesteśmy w moim pokoju, znaczy ja właśnie wchodzę po schodach z miską chipsów, a na niej są dwie szklanki z sokiem. O, Erin kelnereczka. Boże, tylko nie wylej, błagam. Wchodzę do pokoju i szybko kładę moje bagaże na stoliku, który przestawiliśmy z Lukiem.
- Mniam! - Aha, Luke przygarnia sobie miskę z chipsami i jak małpa popija je sokiem pomarańczowym. To się równa temu, że będę musiała przynajmniej trzy razy schodzić po dokładkę dla tego żarłoka.
-Mogłeś powiedzieć, to bym ci zrobiła kanapki, czy coś takiego.
- Oj, nie przesadzaj skarbeczku. To mi całkowicie wystarczy. No, a teraz zakładamy ci konto!- wytarł ręce w spodnie, a później nimi klasnął. - Na co czekasz? Chodź tu. - Och, jaki on władczy, aż mnie skręca.
- Dobra, niech ci będzie. - siadam na łóżku kolo Brooksa i biorę laptopa na kolana. - No i co teraz, cwaniaczku?
- No jak to co? Mam ci mówić jak się pisze twitter? Erin, nie wygłupiaj się pierdoło.
- No, mam i co teraz?
- Jezu, mam to zrobić za ciebie? Tak? Tego właśnie chcesz? Ok. Ok, zrobię to za ciebie. Dawaj tego rzęcha.
- Ej, jaki rzęch? - spojrzał się na mnie jak na małe dziecko - Dobra, już siedzę cicho.
- I właśnie o to mi chodziło. Ok, jaki chcesz mieć nick? Spróbujemy samo Erin, może wejdzie. O, patrz pasuje! Ale jestem mądry, prawda Erin? Ja wiem, że ty mnie kochasz słońce. - całe te jego zakładanie konta minęło mi na potakiwaniu głową w odpowiednich momentach monologu Luka. Ach, jaki wygadany dzieciak.
- No, chcesz zobaczyć rezultat?
- Dawaj, chyba to przeżyje, prawda? - Luke kiwa głową i gładzi moje ramie na pocieszenie.
- Chyba... No, dobra! Powiem tyle, ze się spisałem. - zaczyna chichotać i zakrywać mi oczy jednocześnie. Ej, Luke, to tylko pokazanie konta, a nie zaręczyny. Odsłania mi oczy i co widzę? Ślicznie ozdobione konto. Moje i Luka zdjęcie (które nie wiem kiedy zrobił, ale ok) na ikonce, fajne tło i tak dalej.
- I jak?
- Och, Luke, jest cudownie. Myślisz, że ktoś zacznie mnie obserwować?
- Jak to czy zacznie? Ja już cię obserwuję, Erin.
- Fajnie, dziękuję. - Toż co ja się podniecam, co? Pf, gadam jedno, robię drugie. Przytulam się do Luka wyrównując oddech. Czuje, że i on odwzajemnia uścisk. Och, jak słodko... Po chwili odsuwam się od niego, bo co też on sobie o mnie pomyśli.
- To dodajesz te zdjęcie, czy nie? - Luke jeszcze przez chwilę się na mnie patrzy, ale zaraz grzebie coś na swoim telefonie, pewnie w poszukiwaniu zdjęcia. Mojego zdjęcia, ale żenada.
-Ok, dodałem, a teraz nauczymy cię z tego korzystać.
- Jak chcesz.
Kolejne minuty mijające na uczeniu mnie obsługi tego dziadostwa. Luke, zamorduje cię, po co ja mam to wszystko umieć, co?
- Teraz zobacz swoje interakcje. - widząc mój wzrok pytający się o czym on do mnie mówi, tłumaczy.- No, to koło strony głównej... o Jezu, daj, kliknę.
Nagle mnie oświeciło, znaczy nie tak, że widziałam Boga, czy coś takiego, ale po prostu zaniemówiłam. Moje zdjęcie, które było jako tako, znaczy, ważne, że jemu się podoba. Zjeżdżam na dół i widzę też dużą liczbę przesłanych dalej. Ciekawe co ci ludzie sobie o mnie pomyśleli.
- A teraz obczaj swój profil. - Co to jakieś zagadki? Boże... Wchodzę posłusznie na profil niejakiej @erin. Aha, nagle z zera obserwujących zrobiło ich się, hm, nieco więcej. Mi się tam podoba. Oczywiście Luke też follnął z mojego konta kilka osób, które pewnie są resztą bandy Janoskians. Jezu, Erin, jakaś ty mądra!
- Dobra, misja skończona, więc będę się zbierał.
- Ok, jeszcze raz dziękuję, masz talent. Chodź, odprowadzę cię.
Schodzimy po schodach, Luke ubiera buty i grzecznie żegna się z moim bratem, który kwiczy na kanapie, bo się popłaczę. Wychodzimy na dór, a moim ciałem przebiega dreszcz, coś się zimno zrobiło w tej Australii.
- Fajnie było, prawda Erin?
- O, tak tak. Świetnie się bawiłam. Em, Luke?
- Taaak?
- Serio mówiłeś o tym, że spotkałbyś się ze mną jeszcze nieraz?
- Serio serio. Nie wiem czy wiesz, ale jesteś niesamowita. - Szybko pokonał dzielącą nas odległość i nim się spostrzegłam, poczułam jego miękkie usta na moim policzku. Wyszeptał tylko ciche: Do zobaczenia i odwrócił się idąc przed siebie. Och, jakież to było romantyczne, Erin. Nie posikaj się w majtki. Luke odwraca się na moment, a kiedy zauważa, że i ja mu się przyglądam macha do mnie i znowu idzie przed siebie. Nie no, chyba go kocham. Głupiutka Erin, głupiutka, lepiej wracaj do domu, bo się przeziębisz i nigdy więcej nie spotkasz się z tym swoim, Lukiem. Jak na zawołanie odwracam się i prawie, że biegnę do domu. Kiedy już przekraczam próg zdejmuje buty i idę do kuchni. Moja mama robi kanapki, oho, czyżby Earl i ją przekupił?
- O, cześć słonko. Co to był za chłopak u ciebie? Ładny jak cholera. - No, tak trzymać mamo.
- Luke, był ze mną i Earlem na spacerze.
- Mam nadzieję, że coś z tego będzie. - CO? O co ci chodzi, mamo? - Pewnie jesteś głodna. Earl na pewno tyle nie zje, a tata jeszcze ma swoją porcje, więc masz, chudzinko moja. - ta, jasne, chudzinka.
Biorę talerz kanapek i idę do salonu, gdzie reszta rodziny ogląda jakiś film w telewizji. Czas wyluzować, Erin. Posiedź sobie trochę z rodzinką i odpocznij.
***
Jeny, tylko mi się wydaje, czy ten rozdział na serio jest strasznie długi? Piszcie czy wam się podoba :)
DO tego, chciałabym bardzo, bardzo przeprosić was za rozdział 4. Nie dosyć, że był straszliwie krótki, to jeszcze nie było fabuły. Myślę, że ten i jest długi, i ma fabułę xd
Dziękuję serdecznie, za 17 komentarzy, które dały mi motywację do napisania tego rozdziału. Chciałabym, żeby i pod tym było ich dużo.
+ Jeżeli chcecie być informowani, to piszcie swoje nicki, numery czy coś innego xd
I... jeszcze jedno, wpadałam na pewny pomysł: mianowicie, myślałam nad pewną zakładką, która ostatnio zrobiła się dość sławna na blogach. ,Pytania do bohaterów'. Moglibyście wtedy zadawać pytania, do wszystkich bohaterów tego opowiadania. Oczywiście oni by wam odpowiadali, itd.
Jeszcze jedno, nazwa @erin, jak wczoraj sprawdzałam jest zajęta przez jakąś babke, ale to fikcyjne opowiadanie, więc wiecie... xd
Jeszcze raz za wszystko dziękuję, miłej niedzieli. xox
Uwielbiam jak coś piszesz i komentujesz zarazem :D Nieźle, podoba mi się jak cholera :D Pisz dalej! :) @thisswagrauuhl
OdpowiedzUsuńfajne fajne zajebiste aaaa muszą być razem hahaha ♥
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak masz rację... Rozdział jest długi, ale co do tego drugiego? Czy tu jest jakaś tam fabuła? Nie, to nie jest zwykła fabuła! To jest asdafasdfadfadsfdafads! Zrozumiałaś, co nie? No nie ważne.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę z tego rozdziału. Erin, Luke, a ten tutorial korzystania z twittera był meeeega słodki! Tylko ta łatwość w akceptacji... Jakiś kosmos, totalne science fiction *_____*
Rozdział po prostu świetny. Chcę więęęęęęęęęcej! xxx
@RealMartynaU
http://westillplayhideandseek.blogspot.com/ (taki tam spamik^^)
booożesz, jaki Luke jest słodki *_*
OdpowiedzUsuńErin i jej ogar, hahahahahahaaha, powalające. kocham tą postać. to chyba jedna z moich ulubionych, jeśli idzie o opowiadania <3
weny życzę! xx
@imkedippe
Ogólnie wszystko spoko, tylko.piszesz trochę chaotycznie, czasami nie mogę się połapać o co biega i muszę zdanie 10 razy czytać... albo po pdrostu lamus ze mnie i debil xD Ale i tak uwielbiam Twoje opowiadanie, mimo tego, że mam wrażenie, że między Erin i Lukiem za szybko iskrzy i że razem są za słodcy xD No wiesz, to wszystko jest takie oczywiste :D Ale kocham Erin, jest zajebista jak gada sama ze sobą -chyba w tym cały urok tego opowiadania. :) Czekam na więcej <3 ~ @officialklaudd
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie jak każde.. :) pisz dalej... :*
OdpowiedzUsuńMatko jaram się *.* haha genialne ma teksty ta Erin i te jej gadanie do siebie xdd. Świetny rozdział i taki słodziutki *__* się zasłodziłam *.*. Nie 4 rozdział też był świetny ale ja osobiście wole takie dłuższe bo to przedłuża przerwę miedzy jednym rozdziałem a drugim xdd. Dobra nie rozpisuję się ale na prawdę cały blog i pomysł na opowiadanie strasznie mi się podoba i już nie mogę się doczekać następnego ^^ @KeepCocatooFace
OdpowiedzUsuńaww Lukuś słodziak * _ *
OdpowiedzUsuńTroszeczkę się gubię w wypowiedziach Erin ale poza tym jest ŚWIETNY :)x
Co do długości, nawet wolę jak są dłuższe :)
Czekam na następny x @OrdinaryGirl_69
Erin przypomina mi mnie hahaha XD @Vcrow_Official ;)
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak się cieszę, że rozdział jest dłuższy niż poprzedni i co najważniejsze- jest w nim randka Luke'a z Erin. Ile bym dała by móc na miejscu dziewczyny zjeść z Brooksem cheesebrurgery albo posiedzieć na plaży! I oczywiście ten uroczy moment kiedy pomagał jej założyć twittera! Szkoda, że mi nikt nie dał takiego cudownego poradnika :c
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że chemia między Erin a Lukiem jest jak na początek opowiadania zbyt mocna, ale myślę, że uporasz się jakoś z uczuciami bohaterów *O* czekam na nową notkę!
<3
janoskiansplx.blogspot.com
o jeju jeju no.. słodko słodko słodko xD tak Carol lubi się powtarzać xd Kocham Erin <333 uwielbiam te jej dialogi między sobą i mam nadzieję, że nie będziesz zła, jeśli podkradnę od ciebie ten pomysł ;p nie wiem tylko jaką słodką ksywkę wymyślić na niej i Luke... może Lurin chociaż to takie dziwne xd szybko pisz następny <3
OdpowiedzUsuń@Carol_1D
TAK, JESTEM TU DLA CIEBIE I KOMENTUJĘ
OdpowiedzUsuńPrzyznaję - wszędzie widziałam Cię, mówiącą "No, Ola, komentuj". haha, dżołk :D
Dziewczyno, mnie tu duma rozpiera! Pff, pomyśleć, że za dziesięć lat będę zaczepiana na chodniku przez obcych ludzi i wypytywana, czy znam tę wspaniałą kobietę/pisarkę, czyli - of kors - Ciebie. Muszę poćwiczyć autograf.
Do rzeczy, Ola.
Tak więc: cudowny rozdział. Leżę i nie wstaję. Czy mi się wydaje, czy Twój blog jest kolejnym na liście "Blogi, od których jestem uzależniona"? Tak, chyba tak. Mówiłam już, jak bardzo kocham Erin? Znaczy, nie myśl sobie, kocham jej wewnętrzne monologi i wgl. <3 Nie wiem co pisać, bo odjęło mi mowę. Dlaczego ja tak nie piszę?
Olka, nie użalaj się nad sobą, bo nikogo nie interesują Twoje wewnętrzne kompleksy. Siedź cicho.
Co tu jeszcze... A Ty, Lukuś Brukuś? Mówiłam Ci, że uwielbiam ten tekst :D Zresztą - uwielbiam wszystko, co stworzyłaś. Bohaterów, wygląd bloga i Earl'a, który - oficjalnie ogłaszam - w przyszłości będzie moim mężem... no co? Ma dzieciak swój urok. Chociaż, kto by chciał taką...
OLA, DO JASNEJ... no... WRACAJ DO RZECZYWISTOŚCI.
Tak więc jeszcze raz: kocham, kocham, kocham. Te wyzwiska, które Erin "rzucała w myślach" na fankę - cud, miód i orzeszki. Lubię orzechy, wiesz? Mrau. Kończę, bo niedługo zacznę pisać o tym, co miałam na obiad. Jestem nienormalna.
Coco ♥
No to ten... mi odjęło mowę! MI! A muszę przyznać, że ja zawsze wiem co powiedzieć, choć nie zawsze jest to tak genialne jakbym chciała... Do rzeczy, rozdział rozjebał system, czekam na takie kolejne, a Luke, oh Luke, ten to wiem jak być ideałem.
OdpowiedzUsuń@ChemicalRomancee
fuck. @ChemicalMonstee @#$%^& zawsze musze to mylić?!
Usuńjak Erin jechała w myślach fankę, epickie :D
OdpowiedzUsuńw ogóle, ona i luke są tacy słodcy gfkdoakl;
@olcikx