Tumblr Mouse Cursors

czwartek, 6 czerwca 2013

10

CALL


No nie gadaj! Jak to cię pocałował? Aaa, Erineczka kochaneczka w końcu skończyła żałobę!
- Pf, wcale nie miałam żałoby.
- Nie? A co z tym małym chujkiem Stephanem, co?
- Och, do końca życia będziesz mi go wypominać? To była tylko, WAKACYJNA PRZYGODA.
- Tak, tak, jasne, tylko, że później przez, hm, poczekaj, pół roku? Tak, przez pół roku ciągle nadawałaś tą swoją jadaczką: Ciekawe czemu Steph do mnie nie napisał? Może już o mnie zapomniał? A może ma inną? Och, Sim, pomóż mi! - Simone zaczęła udawać mój głos, który był nadzwyczaj piskliwy.
- Ej, ja wcale tak nie mówię!
- A właśnie, że mówisz. Ach, ty nie mówisz, ty nadajesz z prędkością łażenia Earla. Własnie, co u tego maleńkiego brzdąca, co? Urósł trochę?
- Och, co u Earla? Sama sobie z nim pogadaj. - jak chce się dowiedzieć, co u niego, to niech sama się go o to zapyta, ja nie będę fatygować w to mojej cudnej główki. A znając mojego braciszka, będzie zachwycony, bo odkąd po raz pierwszy zaprosiłam Sim do siebie do domu, on jest w niej zakochany po uszy. A to już będzie ile lat? Hmm, trzy? cztery? Dziwak. - EARL!
Ten mały dzieciak szybko wchodzi do mojego pokoju i zadaje mi pytające spojrzenie.
- Co chcesz? Byle było to coś poważnego, bo zostawiłem włączoną Tibię.
- Och, masz problem, pewnie ci tam ten twój ludek dednie z tęsknoty za tobą.- zakpiłam- Simone chce z tobą gadać, tylko szybko. - Earl jakby na komendę biegnie do mnie po telefon, tak bardzo zafrasowany tym, że Sim chce z nim gadać, że nawet zapomina się przedstawić, tylko od razu nawija jej o tym, co tam u niego nowego. Dziwak. Zakochany dziwak. Tak, dziwak, dziwak, dziwak. 

-Czy możesz mi w końcu oddać ten cholerny telefon, czy mam ci go zabrać siłą, smarkaczu?
- Odwal się, Erin. Właśnie przeprowadzam poważną rozmowę z moją d z i e w c z y n ą. 
- Hahahah, kto jest twoją dziewczyną, co? Ta sprzedawczyni ze sklepu wędkarskiego, czy może nowa kucharka ze stołówki?- Tak, jestem bardzo obcykana w lubych mojego brata. 
- Nie idiotko! Simone oficjalnie jest ze mną oficjalnie. 
- Aha, to ładnie, idź już się pochwal tym twoim kolegom w tibii, a teraz oddawaj mój telefon! No już, spadaj ciołku!- kiedy już odzyskałam swoją własność szybko ochrzaniłam Simone, za niszczenie mojemu bratu dzieciństwa, wykorzystywanie mi minut i uszkadzanie mojej psychiki. Och, Erin, kotku, espirynka, kocyk i ziuziu. Hahah, pojebało cię na maksa, Er. No, może i tak, ale co z tego?
- Oj, nie przesadzaj Er. Niech się dzieciak cieszy, hahah, ale mam wzięcie, co nie? No nie mogę. 
- Dobra, koniec paplaniny o moim bracie. - kładę się na łóżku silnie przyciskając słuchawkę mojego puchowego telefonu stacjonarnego niczym jakąś torebkę od Chanel. POJEB ERIN WITAJ. Skończ, Erin. Przerażasz mnie.- Teraz lepiej gadaj jak u ciebie.
- Och, u mnie? Nudnawo, z resztą czego tu się było spodziewać, co? Dziadkowie, ciotki i reszta rodziny zjechała się na jakieś spotkanie i całymi dniami siedzą na tarasie i albo kogoś obgadują albo planują mszę pogrzebową dla jakiegoś tam Gonzalesa  Boże, Erin, ratuj! A najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę tam z nimi siedzieć, no, chyba, że wolę bawić się w matki i córki, szkołę lub inne dziadostwo z bliźniaczkami. A, Erin, one mają cztery lata! Ja tu sfiksuję...
- Och, na pewno nie jest tak źle, jak mówisz.
- No nie, nie jest. Jest jeszcze gorzej!
- Dobra, koniec marudzenia, znalazłaś tam jakieś ciacha?
- No jasne! Taka jedna hiszpanka, Rosalita, czy jakoś inaczej, jest zajebista. Gorąca, seksowna i w ogóle cudowna.
- Ej, bo się obrażę!
- Noj, Erin, ja muszę sobie kogoś znaleźć, bo jak widać, ty jesteś już zajęta. - na samą myśl o Luku na mojej twarzy pojawiły się małe rumieńce. Czuję to, ty buraczku Erinaczku. Hahah, oryginalne. Tak, bardzo, Ers. 
- Dobra, a kiedy wracasz?
- O, właśnie! Bilety mamy na dwudziestego, ale rodzice powiedzieli, że jak chcę mogę już wrócić, za jakieś cztery-pięć dni. Więc, który dzisiaj mamy?
- Dzisiaj mamy dziewiąty, moja droga. 
- O, świetnie, czyli będę trzynastego- czternastego. Zobaczymy, jak coś to przyjedziesz po mnie na lotnisko, nie?
- Jasne, że tak! Nareszcie cię zobaczę. 
- Och, tak się za tobą stęskniłam!
- Ja za tobą też...
- O, poczekaj, moja babcia coś chcę. - po chwili powiadomia mnie- Sorcia Eruś, ale moja najcudowniejsza rodzinka potrzebuje pomocy w układaniu talerzy na stół. Super, muszę kończyć, kocham cię, buziak.
- Ja ciebie też, trzymaj się. 
- Aha, ty też, pozdrów tego twojego Luczka Pimpuszka, hahah.
Rykłam śmiechem. Luczek Pimpuszek hahahah, to przecież nawet się nie rymuje hahah. Kocham tą moją Simone. 
~*~
- Co tam Lukuś?
- Jest ok, ale chciałbym cię zobaczyć. - och, jaki on romantyczny.
- Ja ciebie też, przecież nie widzieliśmy się całe wieki, aż od wczoraj!- odpowiedziałam z sarkazmem.
- No przecież to całe wieki. - wybuchł śmiechem.
- Oczywiście! A czy ja coś mówię? - mi też nie udaje się utrzymać powagi. 
- A, om...Luke?
- Tak, kotku?
- Czy chłopcy coś o mnie mówili? - Tak, Erin. Powiedzieli, że cię nie cierpią i masz się odwalić. Zamknij się idiotko!
- Um, wiesz co, Erin, raczej nie przypadłaś im do gustu.
- Co? Naprawdę? Ugh, ale... co zrobiłam nie tak? - moja szczęka już zadrżała powstrzymując litry łez, które formowały się w moich oczach.
- Hahah, Erin, ty płaczesz? Ej, no. To tylko żart! Oni cię pokochali, naprawdę! Nie masz się o co martwić, jesteś cudowna, czemu mieliby cię nie polubić?
- Aleś ty jesteś głupi, Luke! Tak mnie straszyć? No wiesz ty co? Och, foch.
- Nie. nie, nie. Niech Królewna Erinka się na mnie nie obraża, bo książę umrze z tęsknoty za panienką. Czy panienka chce, żeby książkę umarł?- ledwo co powstrzymywałam chichot.
- Och, to przecież oczywiste, że nie mam zamiaru w żaden sposób uśmiercać księcia, ale książę, potwornie mnie wystraszył. 
- W takim bądź razie, bardzo panienkę przepraszam, następnym razem trzy razy puknę się w głowę moim mieczem, zamiast straszyć panienkę niemądrymi żartami. Nadzwyczajnie mi przykro.
- No dobrze, dobrze, wybaczam, ale następnym razem nie będę taka łaskawa. 
Luke parska śmiechem, a ja za nim. Nigdy nie pomyślałabym, że mogę tak dobrze się z kimś dogadać, no, nie licząc Simone oczywiście.

***
PRZEPRASZAM